sobota, 30 stycznia 2016

KORNATI


Kornati to chorwacki archipelag położony w środkowej Dalmacji. Składa się on z około 147 wysp.My odwiedziliśmy jedną z nich - Dugi Otok tzn.długą wyspę. Znajduje się tam park Telaścica. Nasz statek przycumował w zatoce i pierwszym miejscem, jakie zobaczyliśmy były przepiękne klify Grapaśćako. Osiągają one wysokość  do 160 m.   
Z góry można dostrzec słone jezioro, jedno z kilku tego typu w Europie. Woda w nim osiąga 33 stopnie (co za zupa!) Jezioro to jest połączone z morzem system podziemnych jaskiń.

Wypływamy z portu Sukośan.









Rejs  na górnym pokładzie wprowadził nas w prawdziwie wakacyjny nastrój. Miłe towarzystwo, zimne napoje, przyjemny , letni wietrzyk i piękne widoki - czego chcieć więcej?

   Co pewien czas mijały nas różne jednostki pływające i łajby. Czyżby to moja załoga? Ale niespodzianka!

Klify o wysokości 160m od razu zwróciły naszą uwagę.



Obiadek, jak widać bardzo smaczny.
Za chwilę pojawiły się ,,głodomory", które nie odstąpiły od nas, póki nie skorzystały z naszej gościnności.

Na klifach - w głębi, widać słone jezioro.



Najbardziej hałasujące stworzenie  Chorwacji-Cykada

Oto portret cykady, która nie dała o sobie zapomnieć.

W słonym jeziorze zbyt gorąca woda nie zachęciła nas do kąpieli.



No i wracamy.






Zachody słońca, inne niż u nas...

niedziela, 17 stycznia 2016

Mała Fatra - Wielki Rozsutec



Wracając ze Słowackiego Raju postanowiliśmy ,,zahaczyć"  jeszcze o Małą Fatrę .Spotkałem się z takim stwierdzeniem, że Mała Fatra to Tatry, Bieszczady i Dolomity w jednym - i to chyba prawda. Jest tam fantastycznie i zapewne wrócimy w te górki bardzo szybko. Zobaczcie zresztą sami. 

Nasza wycieczka rozpoczęła się w miejscowości Stefanowa.  Wybraliśmy zielony szlak - kierunek  Velky Rozsutec. Wspinaliśmy się na wysokość  1610mn.p.m. Velky Rozsutec jest bowiem jednym z najwyższych szczytów w tzw.Krywańskiej Małej Fatrze.



Te majestatyczne, piękne góry przed nami, to cel naszej wędrówki,


                              
 Zaraz na początku trasy wchłonęła nas fantastyczna zieleń.


Drzewa ocieniały naszą trasę, więc nie czuć było letniego żaru.
Jednak na otwartych przestrzeniach nakrycie głowy i duużo wody do picia to niezbędny ekwipunek.


Na rozwidleniu Medziholie wybieramy czerwony szlak i w górę. Miejsce jest tu co prawda urokliwe i chętnie posiedziałoby się dłużej, ale przygoda czeka.

Wejście na szczyt jest trochę wymagające, ale sprawia wielką frajdę.


Przed nami Stoh - nie Kamil, ale góra. Jest tylko o kilka metrów niższy 1607 mn.p.m. od Velkego Rozsutca




Po drodze zachwycamy się widokami - są naprawdę niesamowite.

Kwitnące polany zadziwiają różnorodnością barw i kształtów roślin. Jest ,,mega" pięknie.

Są i  momenty, gdzie trzeba się powspinać, więc solidne górskie obuwie jest tu niezbędne. W najtrudniejszych miejscach pomoc stanowią  łańcuchy.


No i wreszcie na szczycie - jak tu pięknie!









Tam w dole, po lewej, widać Mały Rozsutec. 







Na trasie, czego nie widać na fotografii, mijamy wielu turystów i miłośników wspinaczek górskich.



Docieramy do Sedla Medzirozsutce - skąd po przerwie wchodzimy na niebieski szlak, potem zielony i dalej żółtym schodzimy do Stefanowej.



Miejsce to ma szczególny czar, dlatego napotkani turyści chętnie do niego wracają.Jedna z pań powiedziała, że od piętnastu lat marzyła, by tu wrócić i udało się.


       My mamy nadzieję wrócić tu szybciej.




Zejście też daje trochę emocji .










Czy można zasnąć na stojąco ? Można !!!





Jeszcze tylko odwiedzimy Janosika- tego prawdziwego i wracamy do domu.